Kiedy szum skrzydeł zastąpi wiatr...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kroniki bractwa Fae'Laguna Strona Główna -> Różności
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fleander
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 13:15, 14 Lip 2006    Temat postu:

W pobliskiej rzece uczył się pływać pewien elf zwany Fleander. Podpływając do brzegu, zobaczył zmasakrowane ciało człowieka. Hmm, nieźle go potwory pokiereszowały - wymamrotał pod nosem, po czym poprawił łuk na plecach. Postać miała podarte, pokrwawione ubranie, na ciele widać było ślady walki, ręce były wygięte pod dziwnym kątem. Gdy Fleander podszedł bliżej zauważył na ciele leżącego szaty maga. Elf z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym sprawdził puls. Po dłuższym wsłuchiwaniu się, usłyszał słabe puknięcia serca. Żyje - rzekł Fleander, po czym szybko wypakował wszystko, co ma w plecaku. Muszę się pospieszyć, liczą się sekundy - w myślach elfa przebiegały setki obrazów, z książek dotyczących skaleczeń i złamań, lecz nie mógł sobie niczego konkretnego przypomniec. Na ziemi obok plecaka leżała sterta książek, niezbyt pękaty mieszek, eliksiry i bandaże. Elf sprawdził szybko w książce artykuły dotyczące złamań i krwotoków, po czym szybko zabrał się do roboty. W duchu przeklinał brak sprawności w rękach, w końcu starał się uratować komuś życie...
Thiviall obudził się pod wieczór. Poczuł straszny ból w obu rękach, wydawało mu się że każda część ciała boli go oddzielnie. Ponadto nie mógł się ruszać, gdyż połamane ręce, żebra i nogi zakrywał szczelnie bandaż. Widząc to Thiviall uspokoił się trochę. Kimkolwiek jest elf siedzący przy ognisku, nie chce mu zrobić krzywdy. Mag starał sobie coś przypomnieć, po dłuższej chwili , do jego pamięci wróciły mgliste obrazy tego co było. Pamiętał tylko straszny ból, i upadłego anioła trzymającego go w rękach... Fleander zauważył poruszenie ciała człowieka, którym się opiekował. Obudził się - pomyślał, po czym, podszedł do maga. Dopiero teraz miał czas by mu się bliżej przyjrzeć i porozmawiać. Kiedy go znalazł , twarz była zmasakrowana i wykrzywiona bólem, więc dopiero teraz, gdy ją przemył, mógł zobaczyć właściwe rysy postaci...
Gdy Thiviall zobaczył elfa, od razu wiedział kto to jest. Thiviall chciał krzyknąć, ale z jego zakrwawionych ust wyrwał się tylko cichy szept – Fleander!? Elf usłyszał głos, ale magowi wydawało się że nadal go nie poznaje. Ta bestia musiała mnie strasznie pokiereszować - pomyślał. To ja, Thiviall, pamiętasz mnie Flean?? – dopiero teraz cichy szept dobiegł do uszu elfa. Fleander wykrzyknął - Wiedziałem że z skądś Cię pamiętam! Masz szczęście żeś na mnie trafił.! Opowiadaj co Ci się przytrafiło !
Thiv szybko opowiedział to co pamiętał. Elf czytał pilnie wszystkie książki jakie mu wpadły w ręce, wiec wiedział sporo o tym co mag mówi. Mimo to nie miał szans na powstrzymanie tak potężnego demona. Mam nadzieje że ten upadły anioł znów tu nie przyjdzie? - rzekł zaniepokojony. Pamiętał jeszcze obrazki z książek, przedstawiające, co taka istota robi ze swoimi wrogami. Thivial szybko wymienił osoby, które mogą pomóc i miejsca, w których się znajdują. Elf pokrzepił go do dobrymi słowami i napoił dziwnie wyglądającym eliksirem na wzmocnienie. Nagle podczas rozmowy przyjaciół stało się coś nieoczekiwanego - Thiv zaczął zmieniać się nie do poznania. Jego twarz wykrzywił bolesny grymas, zaczął charczeć, wic się po ziemi, z jego ust zaczęła ciec piana. Przerażony kronikarz pobiegł do miasta po pomoc. Za raz tu wrócę - rzucił w biegu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Pią 14:47, 14 Lip 2006    Temat postu:

Gdy Fleander wrócił na miejsce, Thiv leżał już spokojnie na ziemi, jęczac z bólu, gdyż wijąc się po ziemi, uraził opatrzone rany i stłuczenia. Elf przeprosił za fatygę sprowadzonego kapłana i podszedł do maga.
- Miałem atak...uhh...nie mogę dużo o Niej opowiadać...to Ją budzi...wtedy chce wyjść...budzi się też, gdy spotykam coś złego...gdy widzę walkę, krew...gdy rozmyślam o złych rzeczach...
Mag westchnął głęboko, milczał chwilę. Widać było, że mowa go męczy.
- Nie wiem, jak znaleźć pomoc...prawdę mówiąc...nie wiem, czy w ogóle można ją znaleźć...Ona...musiałaby sama mnie zostawić...być może to nastąpi...? Może...będzie próbowała zniszczyć mnie całkiem....złamać...i wtedy weźmie się za kolejną osobę...ona chce tylko niszczyć.
Thiv zamilkł, przypominając sobie że nie może zbyt wiele mówić o Uesyess. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać.

***

Rany maga na szczęście nie okazały się tak groźne, na jakie wyglądały. Dzięki pomocy zaprzyjaźnionej kapłanki następnego ranka mógł już poruszać się, choć z lekkimi trudnościami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Wto 22:02, 18 Lip 2006    Temat postu:

<Thiv wszedł do środka. Kuśtykał trochę, z owiniętego bandaża na dłoni sączyła się krew. Usiadł ciężko na krześle, odwinął bandaż i zaczął opatrywać ranę, pomagająć skromnymi zaklęciami lecznicznymi>

Miałem dziś dwa ataki...to, co mam na ręce, to efekt drugiego...w pewnym momencie złapałem...złapała za sztylet elfa...przesunęła dłoń...a potem nabiła na sztylet drugiego...dobrze jednak trafiłem...nie uciekli z krzykiem, nie opluli, nic z tych rzeczy. Próbowali pomóc...pytali, rozmawiali...

Sam długo nad tym wszystkim myślałem...do tego dochodzi rozmowa...wydaje mi się...że są trzy drogi do uwolnienia się od Uesyess.

Pierwsza z nich...nakłonienie, jak pisze w księdze. Moim zdaniem niemożliwe do wykonania...a do tego niebezpieczne...może opętać kogoś innego, na co nie mogę pozwolić.

Druga droga...to śmierć. Bez cudzego ciała będzie musiała żyć we własnej postaci...dopóki się w kimś nie chowa, można ją zabić...więc jeśli zbiorę się z kilkoma osobami...umrę...wtedy na zawsze się jej pozbędziemy.

I jest trzecia droga...niepewna, bo to tylko hipoteza...jak czytałem w księdze, upadły anioł, który wyrządza ciągle zło, cały czas zbliża się do stania się demonem...gdyby Uesyess robiła ze mną wiele złego...może udałoby się sprowadzić ją do formy demona...wtedy byż może podziałałyby na nią egzorcyzmy...ta metoda może się powieść...mogę przeżyć...i wydaje mi się najlepsza...ale taka niepewna...

Myślę żę nie mam nic do stracenia...mogę umrzeć próbując się uratować, a mogę umrzeć po prostu, bez prób. Mogę też przeżyć...dlatego muszę poddać się działaniom Uesyess...pozwolić, by mogła mnie krzywdzić...i próbować pomocy kapłana co jakiś czas.

Nie wiem czy możecie mi jakoś pomóc...chyba tylko wspierać i dodawać nadziei. To ważne, wbrew pozorom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
...
Gość






PostWysłany: Śro 22:47, 19 Lip 2006    Temat postu:

<pocichu wchodzi postac w poszarzałym płaszczu, jego oczy skryte w cieniu kaptura, jasna cera zdradzała jego elfie pochodzenie>
- Znam Panne Taie <zaczał szeptem> i jej problem rowniez mi znany... <zamilkl>
Chwała tobie... twemu sercu, zes zdjał zniej ten cieżar <szepce z wielkim smutkiem> pamietaj jednak <zamilkł na chwile>, czynów złych niczym sprawiedliwic nie mozna...
<podnosl lekko glowe> Nie jestem magiem, ani kapłanem <jego glos staje sie bardziej donosny> i nim byc nie musze, by znac najprostsza prawde świata "Zło, dobrem zwyciezaj". Zajrzyj wiec głeboko w swe serce, wyjmij zniego co najlepsze <jego glos nabral cieplego brzmienia, przepelniony jest milością> czyn dobro, zachwycaj sie pięknem otaczajacego swiata, dziel sie swoja miłością... <zamilkł> a zły duch zacznie sie dusić w twoim ciele i kto wie moze dobro twego serca odmieni go ostatecznie <zamilł na dosc długo> lub zadusi sie własnym złem <wyszeptał ledwie słyszalnie>

Wybacz mi, drogi Thiviallu, iż swego imienia nie zdradzilem jeszcze <mówi ciepłym głosem> znasz mnie... <urwał>
Wiatr w mej duszy do Gludio przybyc mi nakazał.
Licze, iż spotakmy się niebawem.
Pamietaj <szepce ledwie słyszalnie> dobro nie walczy ze złem, a leczy je...
A i Wy wszyscy tu zgromadzeni, szególną miłością i ciepłem otaczać go winniście.
<zamilkł, spóscil lekko głowe, cofnał się, obrócił delikatnie, wyszedł>
Powrót do góry
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Czw 8:43, 20 Lip 2006    Temat postu:

Thiv podniósł się z krzesła i powiódł wzrokiem za wychodzącą postacią. Nie widział jego rysów, lecz wiedział, kim jest.
- Dziękuję, Aivandrel...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alkami




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Eisenhowwell

PostWysłany: Pią 10:26, 21 Lip 2006    Temat postu:

<wchodzi cichutko do środka ściagąjąc z siebie długi płaszcz. Spogląda smutno na Thiva, po czym zbliża się do niego patrząc nań wielkimi oczyma>Pomożemy Ci...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Pią 14:35, 21 Lip 2006    Temat postu:

<uśmiecha się szeroko, choć nieco blado, zmęczony wyraźnie ostatnim atakiem>

Dziękuję...tylko to mogę powiedzieć. Nie wiecie nawet, jak ważna jest dla mnie świadomość, że jesteście ze mną...zwłaszcza, gdy inni przyjaciele nie interesują się w ogóle tym co się dzieje, albo i nawet nie wiedzą o tym...<wzdycha cicho>

Mam dla kogo walczyć...i walczyć będę...wierzę głęboko, że się uda...

Myślałem ostatnio nad tym wszystkim...doszedłem do wniosku, że ta metoda, którą miałem obrać, jest tą, którą powinienem wybrać. Zawsze staram się postępować tak, jak dyktuje mi serce...nieść pomoc innym i powstrzymywać gniew. Jeśli takie zachowanie miałoby obrzydzić Uesyess bytowanie w mym ciele, powinna chyba prędko się zbrzydzić...tymbardziej, że wcześniej opętywała Taiannę...która również służyła dobrej sprawie tak jak mogła.

Jest też drugi powód...gdybym przepędził Uesyess z własnego ciała, opętałaby kolejne...a to stać się nie może. Musimy ją zgładzić, nie przepędzić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alkami




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Eisenhowwell

PostWysłany: Sob 11:40, 22 Lip 2006    Temat postu:

<uśmiecha się słabo spoglądając na bladą twarz Thiva. Zamyśla się chwilkę po czym cicho wzdycha. Przykuca obok niego, wygrzebując z torby małą paczuszkę>Mam dla Ciebie coś..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Sob 20:50, 22 Lip 2006    Temat postu:

Thiviall w końcu dotarł na miejsce. Spojrzał w górę, nad zrujnowaną bramę do ruin agonii. Wszedł do środka, wiodąc dłonią po zzieleniałej, wilgotnej ścianie. Zrobił jeszcze kilka kroków i stanął wewnątrz ruin. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i odór śmierci. Uśmiechnął się i wrócił na gościniec. Po kilku minutach marszu dotarł nad jezioro Fellmere. Rozejrzał się wokół brzegu, wychwycił wzrokiem spory głaz zanurzony w wodzie i skierował się w jego stronę. Gdy dotarł do celu, usiadł na nim i począł wpatrywać się w widok jeziora.
Szarawą, przejrzystą wodę jeziora pokrywała puchata warstwa mgły, nieco mniej zbita niż ta, która ukrywała przed oczami obszar oddalony od maga o więcej niż sto metrów. Thiviall lubił tu przychodzić ostatnimi czasy. Bywało, że po kilka godzin siedział nad brzegiem, rozmyślając lub medytując. Mroczna i mistyczna atmosfera jeziora potęgowała nastrój.
Przysunął się nieco bliżej do brzegu, pochyliwszy lekko nad taflą wody. Uśmiechnął się lekko, spoglądając na odbicie twarzy i zastanawiając, czy jest taki blady cały czas, czy to tylko kolor jeziora. Na jeziorze nie było prawie żadnych fal, mógł przeglądać się jak w lustrze.
Zmarszczył nagle czoło. Tafla wody zachwiała się nieco, zawibrowała. Odbicie rozmyło się, powiększyło jakby. I zamieniło w szarą, nieludzką twarz o czarnych oczach.
- To już wkrótce... - jego usta zaczęły mimowolnie się poruszać, lecz głos zdawał się rozchodzić równomiernie z każdej strony. - Już wkrótce będziemy jednością....
Próbował coś odpowiedzieć, ale usta odmawiały posłuszeństwa. Ciało nie chciało się cofnąć, nakazało patrzeć w twarz Uesyess odbitą w wodzie.
- Tracisz siebie...z każdym dniem...każdą chwilą...jesteśmy coraz bliżej...coraz bliżej...
Po chwili milczenia Uesyess uśmiechnęła się upiornie i zniknęła. Mag uniósł dłoń do czoła. Spojrzał ponownie na taflę wody. W miejscu, gdzie wcześniej odbijała się twarz jego i anielicy, woda była szara, gładka i niezmącona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alkami




Dołączył: 28 Sty 2006
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Eisenhowwell

PostWysłany: Sob 23:37, 22 Lip 2006    Temat postu:

Alkami szła wolno w zamyśleniu...Mgła wolno osiadała już nad ziemią, tworząc jakby gęsty kożuszek. Stąpała powoli, by się nie potknąć. Myślała o Thivie...Co będzie...? Jaką drogę obierze...? Czy..czy wyjdzie z tego cało...?
Myśli w głowie kłębiły się i toczyły zażarty bój. Czuła się słabo..Czuła, że zaraz upadnie na chłodną, mokrą trawę. Krople otrzeźwią jej rozum..Dodadzą jej siły.
Thiv..tak długo go zna...Nie mogła mu jednak pomóc..Nie tak, jakby chciała...Wiedziała, że potrzebna jest tu magiczna wiedza i umiejętności oraz doświadczenie. Ona umiała tylko trzymać w dłoni sztylet i wycierać skrwawione ręce w trawę...
Podniosła wzrok, patrząc w dal. Widziała jezioro...Zabłądziłam, pomyślała. Westchnęła na myśl o nie spędzeniu nocy w karczmie. Trudno...
Przyśpieszyła kroku myśląc, że może nad wodą spotka kogoś, kto wskaże jej drogę powrotną. Trawa szeleściła cicho pod jej stąpnięciami. Muskała jej nagie nogi, lepiła się do nich, smagała ją. Przystanęłą, poprawiła rzemienie u butów, poluzowała wiązania u rękawic. Jezioro było już niedaleko. Zaostrzał się kamień na nim..Zauważyła siędzącego na nim maga. Jasne szaty wyróżniały go spośród otoczenia. Radość wstąpiła w jej serce, gdy z każdym krokiem była pewniejsza tego, że owym osobnikiem jest Thiv. Biegła ku niemu niczym łania, przeskakując mokre kępki traw, wychylające się miejscami znad mgły.
Była już blisko, gdy usłyszała jego słowa..Były jakieś nienaturalne...Ten wyraz twarzy..Przeraziła się..
Przystanęła..
Thiv....? - zapytala ledwie doslyszalnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Nie 8:54, 23 Lip 2006    Temat postu:

Thiviall obrócił głowę w stronę Alkami. Jego twarz i oczy nie wskazywały na kolejny atak, lecz nie były takie jak zawsze. Patrzył tak, jak szaleniec wyrwany z zadumy. Spojrzał głęboko w oczy Alki nieprzytomnym do końca wzrokiem.
- Alki...? Co tu robisz...?
Nie czekając na odpowiedź, odwrócił głowę, patrząc znów na powierzchnię jeziora. Westchnął cicho, jego twarz nabrała zdrowego wyglądu.
- Odbiła się w wodzie...niedługo będzie mieć mnie w garści...
Wstał powoli, powiódł jeszcze raz wzrokiem po jeziorze.
- Chodźmy stąd...
Uśmiechnął się lekko i wyrecytował zaklęcie, po chwili przenosząc się razem z Alkami do siedziby Laguny.

***

Alkami kończyła przygotowywać posiłek, niezwykle apetyczne grzyby zapiekane w cieście. Przy stole siedziało kilka osób, członkowie Laguny i goście. Thiviall usmiechnął się, czując zapach postawionego przed sobą dania, nie zjadł go jednak. Mimo, że był dosyć głodny, ugryzł tylko kilka kęsów i przepraszając, oddał "kucharce".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Nie 19:51, 23 Lip 2006    Temat postu:

Thiviall stanął niedaleko bramy miasta i ukrył się za drzewem. Atak minął dobre kilkanaście minut temu, choć w głowie już mu nie szumiało, podrapana do krwi noga wciąż piekła bólem. Mag spoglądnał na kilka osób, zebranych na rynku Gludio.
Uśmiechnięci, zajęci własnym życiem...Nie, nie pójdę tam...nie mi dane wśród innych...szkoda psuć..ich radość...
Skarcił się szybko w myśli. Każdy atak niósł ze sobą poczucie winy i upadek samooceny. Próbował z tym walczyć, lecz coraz częściej i coraz mocniej czuł, że nie powinien swoją obecnością zakłócać życia innych. Że powinien zaszyć się gdzieś i przeczekać całą sytuację, bądź umrzeć, bez psucia innym ich dobrego nastroju swoimi atakami. Potęgował to uczucie brak zainteresowania ze strony wielu przyjaciół. Z początku takie wrażenie nachodziło go czasami i na krótko, z biegem czasu musiał coraz silniej walczyć ze samym sobą. Zdawał sobie sprawę, że Uyesyess powoli łamie go, tak jak obiecała.
Westchnął po chwili, wyszedł zza drzewa i ciężkim krokiem skierował się ku środku miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aivandrel
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy lasów i łąk

PostWysłany: Pon 23:20, 24 Lip 2006    Temat postu:

Na rynku jak zwykle panował lekki harmider, ktoś krzyczał ze coś sprzeda, inny ze coś kupi. Jedni w pośpiechu w pogoni za przygodą, inni w mliczeniu lub na rozmowach odpoczywali od niej.
Tuz pod balkonem, między dwoma drewnianymi kolumnami, siedzial elf, w ciszy, skupieniu, przygladal sie. Od czasu do czasu rozgladal sie niecierpliwe jakby na kogos czekal.
- Jest <powiedzial w myslach zobaczywszy w oddali postać Thiva, poczym usmiechnał sie lekko, podniosł z zimnego kamiena, zaczął iśc w jego stronę. Tuz obok niego szedł jego wilk. Gdy zblizyli sie do siebie na odleglość nie wieksza niz dzieśięć kroków, wilk począł dziwnie się zachowywać. Ustał w miejscu, najeżył włosy na grzbiecie, poczym zaczął szczerzyć kły i warczeć jak wściekły na Thiva>
- Spokój! <krzyknał elf> Siad i przestań warczeć! <skarcił wilka, lecz ten nie poprzestawał... juz wiedział co za przyczyna stoi za jego zachowaniem...>
- Wybacz <powiedzial w strone Thiva>, musze cos z nim zrobić. <szybkim ruchem machnął w strone zwierzecego, znajdującego sie na rynku>
- Zawołaj go Waść i zaopiekuj sie nim chwile. <krzyknal do niego> Bedzie w dobrych rekach <powiedzial cicho do siebie, poczym skierowal glowe w strone Thiva>
- Witaj, <usmiechnal sie cieplo, spojrzal na jego blada cere, pokrecil lekko glowa> naprawde kiepsko wygladasz... <rzekl cicho, wjego oczach zagoscil smutek>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Thiviall
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 220
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Cornalven

PostWysłany: Wto 9:53, 25 Lip 2006    Temat postu:

Mag uśmiechnął się lekko do elfa. Od kilku dni był blady, jednak tym razem wyglądał wyjątkowo ponuro, jakby mgły znad Fellmere osiadły na jego ciele i twarzy.
- Witaj, Aivandrel. Co do wyglądu...nie da się ukryć. - mag uśmiechnął się. - Ze zdrowiem psychicznym też nie wszystko po staremu...ale staram się. Nic nowego nie wynikło...niedługo poproszę znajomego egzorcystę o pomoc, może już nadszedł czas...powoli mnie wykańcza...zobacz.
Mag podwinął lewa nogawkę, ukazując czerwoną od zadrapań nogę, w niektórych miejsach pokaleczoną, a w innych pokrytą strupami.
- Od dwóch dni tak robi...ciągle się drapię podczas ataku...a to zrobiła przed trzema dniami...
Tutaj Thiviall pokazał dłoń, owiniętą bandażami. Odwinął je, ukazując cztery symetryczne cięcia i okrągłą ranę kłutą na środku dłoni. Ślad po ranie widać było także po drugiej stronie, znak, że dłoń została przebita na wylot. Zasklepiła się tylko dzięki pomocy wyspecjalizowanego kapłana.
- Ohyda, nie...? Chwyciłem za miecz...i ciach, ściskając przesuwam od rękojeści do końca ostrza...mało oryginalna jest, już dwa razy tak robiła...
Mag zawinął dłoń w bandaże, sycząc cicho. Westchnął cicho, z jego twarzy znikł uśmiech. Gdyby bliżej się przypatrzeć, także na twarzy można było zauważyć zaczerwienione linie zadrapań.
- To wszystko nic...najgorsza jest ta świadomość...że to się dzieje na ich oczach... - wskazał ruchem głowy osoby na rynku. - To nie jest miłe...gdy wchodzi się do świątyni, a tam jakiś wariat umazany we własnej krwi wije się po podłodze przed ołtarzem...albo podchodzi do kogoś i nabija dłoń na jego sztylet... - westchnął głęboko. - Czasami mam ochotę stąd ucieć...coraz mniej czasu spędzam w mieście...chyba zaczynam bać się innych...
Mag zamilkł na chwilę. Narastający głód kazał mu coś zjeść, choć na nic nie miał ochoty. Poprosił elfa, by usiedli pod ścianą, po czym prostym zaklęciem zmaterializował na dłoni kilka smacznych, tamtejszych sucharów. Wręczywszy kilka towarzyszowi, zaczął jeść powoli, wyraźnie się do tego zmuszając.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aivandrel
Członek Laguny
Członek Laguny



Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy lasów i łąk

PostWysłany: Wto 13:50, 25 Lip 2006    Temat postu:

Skinął głową w podzięce za suchary, ugryzł kawałek.
W ciszy przyglądał sie człowiekowi, stan przyjaciela przepełniał go smutkiem,
- Widze ze apetyt rowniez nie dopisuje, <rzekł cicho, wyjął z torby mały woreczek>
może chociaż troche świeżych owoców... <powiedział ciepło, podając Magowi rozwiązany juz woreczek z owocami>
Prosto z elfickiego lasu, <usmiechnął się> proszę <giwnał lekko głową>.
Spojrzał na jego rany, poczym wyjął z plecaka mała glinianą miseczke, kamienny tłuczek oraz starannie zwinięty kawałek materiału. Rozwinał delikatnie materiał, w środku znajdowało sie parenaście róznych listków, wśród nich można było wyczuć zapach mięty, rumianku, bławatka.
Włozył do naczynia pare listków, dolał trochę oliwki i począł je rozgniatać i mieszać.
- Nie jestem Znachorem, ani żaden medyk zemnie... <powiedział smutny> mam nadzieje jednak, ze choć trochę ukojenia przyniesie... <odwrócił sie w strone Thiva>
- Myśle, <zaczał cicho> że opusczenie miasta nie będzie dobrym wyborem... <zamilkł na chwilke> Musisz być wśród nas... Samotność potrafi doskwierać... Dopada cie smutek, wzmaga się uczucie osamotniena... a Jej zapewne oto chodzi<wyszeptal> Musisz być wśród nas... <powiedział ciepło> Twoje miejsce jest wśród nas <powiedział głosniej, usmiechnął sie w strone Maga, póścił miseczke położył na jego ramieniu swoja ręke, potrząsnął delikatnie w przyjacielskim gescie>
-Pamiętaj, <usmiechnał się ciepło> nie jestes sam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kroniki bractwa Fae'Laguna Strona Główna -> Różności Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin